sobota, 27 października 2007

Moja matka i ks. Nehemiasza

Mamie – na siedemdziesiątke

Od dnia, w którym matka znalazła nazwisko Pilch w Starym Testamencie, nasze życie uległo zmianie. Byliśmy dumni i zarazem nie mieściło się nam w głowach, że tak wstrząsającego odkrycia nie dokonał nikt wcześniej.
Jak to możliwe – zapytywaliśmy samych siebie – że nasza babka Czyżowa, która przez całe blisko dziewięćdziesięcioletnie życie na okrągło czytała Biblię, nie zauważyła, że w Księdze Nehemiasza w rozdziale dziesiątym stoi Pilch jak byk? Nawet jakby przez kilkadziesiąt lat w ogóle nie czytała Starego Testamentu, a tylko kartkowała, powinna nazwisko swojego zięcia w Nehemiaszu zauważyć.
A dziadek Czyż? Jednak Biblię czytał, i posiadał do wychwycenia starotestamentowego Pilcha specjalne kwalifikacje - a mianowicie talent do rachunków. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że jakby dziadek choć raz omiótł ten słupek z Nehemiasza wzrokiem, wychwyciłby w 25 wierszu Pilch.
Podobny talent miał i jego syn, brat mojej matki i mój wuj Adam Czyż. Już jako dziecko umiejętnością liczenia w głowie wprawiał w osłupienie ekspedientki U Wojnara. Ale do czytania Biblii się raczej nie przykładał. Wiódł grzeszne i hulaszcze życie i umarł, zakrztusiwszy się, w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Nie zdążył biedak w związku z tym spobożnieć na starość i dokonać wiadomego nam znaleziska.
Drugi mój dziadek, ojciec ojca, Paweł Pilch, znany jako Stary Kubica, nie umarł młodo. Ale być może i jemu ostrość spojrzenia gorzała zakłóciła. Choć nie powinna, bo Stary Kubica wszystko wprawdzie, co czynił, czynił po gorzale, ale czynił dobrze. W sumie szkoda, że studjując Pismo w stanie upojenia, nie zauważył swojego nazwiska w Starym Testamencie.
A może zauważył? Zauważył, ale przeląkł się i zamknął w wielkim strachu Księgę, i nigdy już na tamten wiersz nie spojrzał? Umarł nieświadom, lub niepewien, że jego nazwisko jest wymienione pośród ksiąg prorockich? Że moc ducha, siłę fizyczną, dar przywództwa i popędliwość wziął po jednym „z przedniejszych ludu jerozolimskiego, Pilchu – wodzu Lewitów?” Swoją drogą, ciekawość, czy wziął też po nim skłonność do gorzały? Czy starotestamentowy Pilch podczas odbudowywania murów Jerozolimy – jak, dajmy na to, robota nie szła – pompował? A jak tak, to co? Pejsachówkę? Wino proroków? I Stary Kubica żywiący się pod koniec porzeczkowym winem nie wiedział, że jego upiorne wiślańskie poranki są powtórzeniem jerozolimskich poranków praszczura?
Inni Pilchowie? Krewniacy bliscy, dalecy i obcy? W Wiśle co druga, najdalej co trecia chałupa - Pilch. Od XVI wieku w tych chałupach Biblia obok chleba leży na przykrytych obrusami stołach, bo tak nam nakazał nasz reformator, doktor Marcin Luter. I co? I nikt z tej niezliczonej i wielowiekowej rzeszy nigdy nie zatrzymał wzroku na Księdze Nechemiasza?
Pewnie, że Nehemiasz nie gra w pierwszej lidze, mało jest znany i gdzie mu do studziennej rozpaczy Jeremiasza, do dalekowzroczności Izajasza, do geniuszu Psalmisty. Zgoda. Ale też nie jest Nehemiasz żadnym Tobiaszem, Syrachem czy Machabeuszem.
Chryste Panie, przecież ktoś przed matką musiał o tym wiedzieć. Chyba nie jest tak, że przed matką tylko autor Księgi znał ten – dla nas kluczowy – szczegół. I Pan Bóg oczywiście, i może jeszcze Pan Jezus. Choć teraz przygwożdżony powszechną i w głąb wieków idącą niewiedzą zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno Pan Jezus wiedział, że w jednym miejscu jest tam napisane - Pilch. Musiał wiedzieć. Bo Pan Bóg wiedział na pewno. W końcu sam wszystko dyktował.
Tak czy tak, czwórka prawdziwych znawców Pisma - Pan Bóg, Pan Jezus (prawdopodobnie), Ezra Nehemiasz i moja matka – to jest dziwna czwórka.
Wrzesień 2004

Brak komentarzy: