wtorek, 30 października 2007

działo się w mieście

W niedziele po św. Cecylii po południu przed różańcem w kościele dziecię Wawrzyńca Studentowica i Franciszki Kotelanki, to jest córka imieniem Katarzyna, mając lat cztery, wyszedszy z domu do babci w kapturku czerwonym, boso, gdzieś się podziało i w mieście (czy lesie) zginęło. Szukając go wszędzie, a nie możno znaleźć, choć i w rynku wołano, i do lasu chodzono, żeby się mogło wynaleźć kędy. O co podejrzenie padło na Wilka, iż go on ukradł i zamordował.
Ale i Wilk ów od tamtej niedzieli gdzieś się zapodział, a że się poczęły śniegi wielkie i wichrawicy, to nie można go było nigdzie szukać.
Aż na Św. Mikołaja, naprzód chłopi przejeżdżający do Babci Studentowowej drzewno przywieźli. I zdała im się babcia odmienną od siebie. Zauważyli bowiem iż uszy i oczy i ręce się u babci bardzo zmienili, wygrubiały, powiększały i owłosiały.
Zawołano tędy Cyrulika Jana Korczyńskiego, który po rewizji był wyglądowi babci zdziwił, ale i sam zginął.
Wtedy zgromadził się urząd zupełny miejski, i wiele ludzi babcią oględowało i duchowieństwo. Na którym ciele babci nowe znaki pokazały się, to jest na końcach palców ręków obydwu za paznokty zaczerniałe, a i jęzek i zęby się wysunęły i wydużały.
Po rewizji i inkwizycji zadecydowano że to Wilk musi się w babcie zamienić i w obecności Panów Ojców Duchownych i Wielceszanownego Magistratu inny Pan Cyrulik, Pan Święcicki, ciało babci od wnętrza zrewidował, i znalazł tam prawdziwą Babcię Studentowową oraz małą Katarzynkę w kapturku czerwonym, oraz Cyrulika Korczyńskiego, wszystkich zupełnie zdrowych i całych, ku niezmiernemu ukontentowaniu Wawrzyńca Studentowica i Franciszki Kotelanki, a i całego zgromadzenia. Działo się w sobotę po św. Mikołaju w domu Babci Studentowowej.

Brak komentarzy: